Zabierałam się do tego długo. Po pierwsze dlatego, że mamy zaprzyjaźnionego masarza, którego wędliny i kiełbasy są wyśmienite, zawsze świeże i zawsze z dobrego mięsa. Po drugie wydawało mi się to szalenie trudne. Po trzecie wiele z tym zachodu i bałaganu, a efekt niepewny. Po czwarte kto zje tyle kiełbasy, zwłaszcza jak nie wyjdzie smaczna. I mogłabym tak w nieskończoność... Ale zawsze chciałam spróbować, a przekonał mnie do tego artykuł "Kiełbie we łbie" w magazynie kuchnie sprzed paru lat. Przepisów znalazłam tysiące, mnóstwo podpowiedzi i mniej lub bardziej dziwnych rozwiań. Skorzystałam z paru i sprawdziły się, więc zaraz się z wami nimi podzielę, ale najpierw opowiem z czego moja kiełbasa powstała pewnego sobotniego wieczora. Dobrze, że dzieci moje sen mają twardy i nie zbudził ich przeraźliwy huk maszynki do mięsa. Ale od początku, bo od początku do końca moją kiełbasę wykonałam sama. Tymi oto dwoma rękoma. Co prawda nie wyhodowałam świnki, nie zabiłam jej i nie podzieliłam na porcje, ale reszta to już moja zasługa. Chociaż musicie mi uwierzyć zastanawiam się nad hodowlą. Tak małą, okazjonalną. Kury już są, to może i jakaś świnka i koniecznie cielaczek... rozmarzyłam się :)
Ale wracając do sedna kiełbasę moją wykonałam z karkówki i indyczych ud. Po pierwsze chciałam żeby była lżejsza i mniej tłusta. Po drugie dodałam tylko podstawowe przyprawy: czosnek, majeranek, pieprz i sól. Po trzecie użyłam naturalnych jelit. Trochę z nimi zabawa, trochę moczenia i wprawy z nakładaniu ich na nadziewarkę nabiera się dopiero pod koniec pracy, ale zawsze. I muszę wam powiedzieć, że bardzo się myliłam myśląc, że będą pękać w nieskończoność, a moja kiełbasa wyląduje w pieczeniu lub jako farsz do kurczaka. Jelita pękły tylko dwa razy. Sprawnie udało się usunąć pękniętą część.
I jeszcze jedna ważna rzecz. Fajnie jest przygotowywać taką kiełbasę co najmniej w dwie osoby. Jako, że wzięłam za punkt honoru przygotowanie jej w pojedynkę, co chwilę musiałam wyłączać maszynkę, żeby nie wpuszczała we flaki powietrza, a nie mogłam bez przerwy nakładać mięsa, bo musiałam pilnować, czy równo rozkłada się we flakach ... i tak w kółko.
A i do przygotowania nie potrzebowałam żadnego dziwnego sprzętu, wystarczyła zwykła maszynka do mielenia mięsa z odpowiednią końcówką.
Rozpisałam się, ale kiełbasa wyszła pyszna i wszystkim smakowała podczas dzisiejszego śniadania. Mam nadzieję, że zasmakuje i wam. Spróbujcie to naprawdę nietrudne, a daje duuuużo satysfakcji.
Składniki:
1 kg karkówki wieprzowej
1 kg filetów z ud indyka
1 główka czosnku
6 łyżek majeranku
2 łyżki soli
1 łyżka pieprzu
1 szklanka zimnej wody
2 metry jelit
Przepis:
- Jelita moczymy płuczemy pod bieżącą wodą, aby pozbyć się nadmiaru soli. Następnie wkładamy je do wody o temperaturze 20 - 30 stopni C i moczymy przez cztery godziny. Niższa bądź zdecydowanie wyższą temperatura sprawi, że jelita będą pękać. Co godzinę wymieniamy wodę i dokładnie przepłukujemy jelita. Trzeba przy tym uważać, żeby ich nie poplątać. Co mi się niestety przytrafiło. Przy rozplątywaniu nie niemało zabawy.
- Mięso dokładnie płuczemy, osuszamy i kroimy w kostkę o boku 3-4 cm. Wkładamy do lodówki na co najmniej 30 minut, ale lepiej troszkę dłużej.
- Schłodzone mięso wyciągamy i mielimy na grubych oczkach. Do mięsa dodajemy przyprawy, przeciśnięty przez prasę czosnek oraz wodę i mięso mocno wyrabiamy przez 20 minut. Następnie odstawiamy na pół godziny.
- Jelita delikatnie rozkładamy i nakładamy na końcówkę do nadziewania. Bardzo przy tym pomaga jeden trik. Przez końcówkę puszczamy bieżącą wodę, która rozszerza je.
- Mięsem wypełniamy jelita jednostajnie i miarowo. Zbyt szybko napełnione będą pękać, aby wolno będą miały dużo powietrza i będą się deformować przy przenoszeniu.
- Gotowe kiełbaski sparzamy w wodzie nagrzanej do temperatury 80 stopni C przez 20 - 30 minut.
- Gotowa jest do spożycia tego samego dnia, ale można ją również schłodzić, a następnie zamrozić.
Bardzo smaczny przepis :) Mam pytanko, jak długo można przechowywać w lodówce takie świeżo zrobione niesparzone kiełbaski?
OdpowiedzUsuńWitam, myślę, że maksymalnie jeden dzień. To jednak surowe mięso. Ale jeżeli zależy nam na parzeniu w dzień spożywania to można je zamrozić zaraz po przygotowaniu. Dzień przed przygotowaniem rozmrozić w niskiej temperaturze (np w lodówce), a następnie ją sparzyć. Nie polecam parzenia mrożonej kiełbasy, bo robi się sucha i niezbyt smaczna. Pozdrawiam
Usuń