Kilka tygodni temu miała niebywałą przyjemność uczestniczyć w warsztatach poświęconych oliwie, zorganizowanych przez firmę Monini. Warsztaty odbyły się bardzo klimatycznym miejscu - Akademii Kulinarnej Whirlpool w Warszawie.
Pierwsza część warsztatów - nazwijmy ją teoretyczną, choć z praktyką dużo wspólnego miała - przebiegła nam na rozmowach, anegdotach i wykładach poświęconych oliwie, jej produkcji, sposobach przechowywania oraz rodzajach. W międzyczasie pojawił się również wątek degustacji oliwy. Pod koniec prezentacji przygotowanej zarówno przez polską, jak i włoską reprezentację firmy, każdy z nas mógł spróbować oliwy, nauczyć się odróżniać tą dobrą od nieco gorszej, bądź całkiem zepsutej. Próbowano - z mniejszym lub większym skutkiem - zaszczepić w nas miłość do oliwy. I powiem szczerze trudno było się oprzeć temu urokowi, zachwytowi, tej pasji. Bo jak tu oprzeć się komuś, kto mówi o oliwie, jak o własnym dziecku, jest z niej dumny i rozpromienia się przy każdym zdaniu wypowiedzianym na temat polifenoli, odwadniania, zbioru i coupage.
Z resztą sama marka Monini, choć zasięg ma globalny pozostaje w sferze magicznie tradycyjnej. Łączy ze sobą potęgę ogólnoświatowego wytwórcy oliwy z rodzinną firmą, której właściciel (Zefferino Monini) sam zajmuje się selekcją oliwy oraz proporcjami jej mieszanek.
To, co mnie zaskoczyło to fakt, że od zbioru oliwek do ich wytłoczenia powinno minąć nie więcej niż 40 minut i że najwięcej wartości odżywczych mają te na wpół dojrzałe.
|
Bardzo klimatyczne studio kulinarne ukryte na terenie magicznego Soho Factory |
|
Pan Michele Labarile - prawdziwy pasjonat. To on najbardziej zarażał miłością do oliwy. |
|
Powiem szczerze trudno było przełamać opór przed spróbowaniem tylu oliw, ale już po chwili wiedziałam, że warto być w życiu odważnym. |
Zaczarowani magią oliwy zaczęliśmy część praktyczną - gotowanie. I tutaj końca nie było. Pod czujnym okiem i ostrym nożem Marco Ghia przygotowywaliśmy przeróżne potrawy. Na przystawkę tatar z łososia, na danie główne steki z tuńczyka z cebulą oraz cytrynowe ziemniaki. Na drugie danie pastottto (makaron przygotowany jak risotto, smażony delikatnie na oliwie, a następnie podlewany bulionem, podawany z warzywami i dużą ilością sera, doprawiony szafranem), na deser sałatkę owocową macerowaną w oliwie z oliwek i occie balsamicznym oraz melasie podawaną z oliwnymi lodami. I tu muszę przyznać, że zakochałam się w tych lodach. Wszystko było oczywiście bardzo bardzo pyszne, ale lody były wyborne, bajeczne, fenomenalne. Na tyle dobre, że kilka dni po powrocie do domu sama postanowiła je przyrządzić.
|
Przygodę z gotowaniem rozpoczęliśmy owocowo. Sałatka potrzebowała chwili w lodówce. |
|
Pyszne (chyba ostatnie w sezonie) truskawki, maliny i jagody. |
|
Sos przygotował sam Marco. |
|
Następnie przyszedł czas na steki z tuńczyka. Smażone krótko na oliwie z oliwek, doprawione jedynie odrobiną soli i pieprzu. |
|
Przygotowanie łososia jakoś mi umknęło, ale degustacji nie przeoczyłam. |
|
W makaronie przygotowywanym na wzór risotta zaskakiwała nie tylko kremowa konsystencja, ale przede wszystkim obecność selera korzeniowego. Duża ilość parmezanu i szafran uczyniły z dania ucztę. |
|
Wszyscy czekają na lody :) |
|
Tadam !!! Finał finałów - deser :) |
|
Deser mistrzowski. Najlepsze lody jakie w życiu jadłam. |
Reasumując z warsztatów wyszła bardzo zmęczona, ale i bardzo bardzo zadowolona. Pełna wiedzy, bogatsza o nowe przepisy i sposoby wykorzystania oliwy wróciłam do hotelu. Mam nadzieję, że przygoda z oliwą z oliwek dopiero się rozpoczyna i będzie jeszcze długo trwała.
Justynko i ja śnię po nocach o tych lodach:-) Pyszne warsztaty, pełne zaskoczenia:-) Bardzi się cieszę, że mogłyśmy się na nich spotkać i poznać :-) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńP.S.
Mogłabyś czasem do mnie wpaść ;-) Buziaki:-)
Moja droga, winobranie już niedługo :) Zielona Góra wzywa :) Mam nadzieję, że uda nam się wtedy spotkać. Może jakaś mała wycieczka do winnic? Pozdrawiam gorąco :)
Usuń